poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdzial VII


30 minut wcześniej

Ulrich szybko poprawił ubranie i wysłał bliźniaki do ich pokoju. Chciał sam załatwić sprawę z wysłannikami Volfranga, więc czym prędzej popędził w kierunku drzwi wejściowych. Miał złe przeczucia co do tej niezapowiedzianej wizyty.
-Ach, Ulrichu! Tak dawno cię nie widziałem.
W progu domu stal wysoki mężczyzna w srebrnej zbroi. W prawej dłoni trzymał uzdę, na której końcu stał potężny srokaty perszeron.
-Baltazarze- Ulrich nieznacznie skinął głową, na znak powitania.- Co cię do mnie sprowadza?
-Nic szczególnego. Zwyczajnie przejeżdżaliśmy nieopodal i postanowiłem zajrzeć do ciebie.- Wzruszył ramionami, puszczając konia, który dumnym stępem odmaszerował do małego oddziału składającego się z elfów na koniach pociągowych. Baltazar również był elfem, co łatwo było rozpoznać po spiczastych uszach, które wystawały spod gęstych blond włosów.- Ale chyba nie będziemy rozmawiać na dworze, Ulrichu?
-Oczywiście, wchodź, wchodź. Mam tylko nadzieję, że sam…
Elf tylko się uśmiechnął i skrzypiąc zbroją wszedł powili do chatki.
Czarodziej był pełen obaw i nie wiedział czego ma się spodziewać.
- Może herbaty?- zaproponował, gdy usiedli w salonie. Na kolana wskoczył mu mały kundelek, którego zaczął machinalnie głaskać, dla uspokojenia.
-Nie, dziękuję, nie zabawię długo. Tak naprawdę przybyłem w pewnej bardzo ważnej dla króla sprawie.
- Króla?- zdziwił się Ulrich, choć domyślał się o co może chodzić.- A cóż on może ode mnie chcieć?
-Jak już zapewne wiesz, jeden ze smoków zdołał uciec. Musimy złapać go zanim zacznie siać spustoszenie w kraju. Trzeba odszukać tego gada nim wybierze sobie jeźdźca, inaczej wszyscy będziemy zgubieni. Nawet nie wyobrażasz sobie ogromu zniszczenia, jakie zacząłby wtedy roznosić! Spalone wioski, zniszczone lasy i uprawy. Eh, aż strach pomyśleć.- Baltazar wyglądał na szczerze przerażonego, jednak mag wiedział, że smoki nie plądrują wiosek, a  Volfrang boi się jedynie o swoja koronę i władzę, a przetrwanie plemion jest dla niego mało znaczącą sprawą.
-Masz, racje, to byłoby zaiste okropne. Jednak co to ma wspólnego ze mną?
- Podejrzewamy, że możesz wiedzieć, gdzie smok się ukrywa. Jesteś w końcu magiem, a młode smoki zawsze szukały u was pomocy, więc pytamy o to wszystkich czarodziejów z okolicy. Czy w ostatnim czasie odezwał się do ciebie jakiś?- ton głosu elfa z miłego zmienił się na ostry i nieznoszący sprzeciwu.
Ulrich zachował kamienną twarz i wyjrzał przez okno.
-Niestety, ale nie. Jednak miej pewność, że gdybym się czego dowiedział, to natychmiast was o tym powiadomię.- W jego głosie brzmiała taka szczerość, że nie sposób było domyśleć się prawdy. Także Baltazar niczego nie zauważył, ale z cieniem lekkiego powątpiewania wstał z kanapy z zamiarem opuszczenia tego domu, który tak źle mu się teraz kojarzył.
-A więc Mo….
W tej chwili z wnętrza domu dobiegł ich uszu hałas, który przywodził na myśl tłukące się szkło.
Elf natychmiast skierował się w stronę drzwi od piwnicy,  gdzie ukryta za szafami siedziała Jagoda. Ulrich zdenerwował się i spanikowany spróbował zatrzymać mężczyznę. Ten jednak szedł w zaparte i szarpnął za okrągłą, złotą klamkę. Drzwi były zamknięte zaklęciem, więc Baltazar nie mógł ich otworzyć. Za to mógł je wywarzyć… W korytarzu natychmiast pojawiły się bliźniaki, ciekawe tego co się dzieję i z uwagą zaczęły się przyglądać poczynaniom swojego mentora.
- Ależ mój drogi! Po co zaraz te nerwy, to pewnie tylko jakiś kociak coś przewrócił i tyle- bagatelizował.
-Otwieraj albo sam to zrobię.- Polecił podniesionym głosem, który nie wróżył niczego dobrego. Ulrich z westchnieniem, zaczął otwierać drzwi, w głowie kalkulując, jak wybrnąć z tego bagna, gdy nagle rozwiązanie znalazło się samo. Gdy tylko szpara między drzwiami a futryną byłą wystarczająco duża z piwnicy wyskoczył ogromnych rozmiarów, biały kocur, który mucząc i wywijając ogonem jak krowa, pobiegł korytarzem. Wszyscy odetchnęli z ulgą, a drzwi ponownie się zatrzasnęły.
-A nie mówiłem? Ten mały nicpoń, ciągle wchodzi do składziku i coś niszczy.
- Taaak… Dobrze, powiedzmy, że wierzę- zwrócił się w jego stronę, pocierając skronie.- Jeśli będziesz miał jakieś wieści od smoka, poinformuj nas natychmiastowo, rozumiesz? Bo w innym wypadku…
-Oczywiście, bez dnia zwłoki- zadeklarował i pożegnał nieproszonego gościa. Prawie biegiem wracał do miejsca gdzie nadal stały bliźniaki.

Perspektywa Jagody

Odetchnęłam z ulgą gdy drzwi jednak się zamknęły. Nasłuchiwałam chwilę, a gdy doszłam do wniosku, że jest w miarę bezpiecznie wskoczyłam po schodach na górę kilka razy potykając się i z impetem wypadłam na korytarz.
-Co się dzieję?! Nalot zombie? Nie umrzemy?- zapytam zaniepokojona. Jak zawsze w stresowych sytuacjach zadawałam niezbyt mądre pytania, więc żeby się uciszyć, zaczęłam nerwowo skubać paznokcie.
-Nie, nie. Nic nam NA RAZIE nie grozi. Uff… To nie na mojej lata. Chodź do salonu to objaśnię ci sprawę. Dominiko, zaparzysz nam herbatki z morszczynu? Muszę się trochę uspokoić.- poprosił, a dziewczyna bez chwili zwłoki pobiegła w kierunku kuchni. Mag skinieniem ręki wskazał mi kierunek i sam usiadł na miękkim fotelu obitym aksamitnie czarnym pluszem. Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenia z Dominikiem i klapnęłam na brzeżku wersalki o tym samym materiale, co fotel.
-Widzisz, Jagódko, wieść o ucieczce smoka już się rozniosła, więc musimy być teraz nader ostrożni by się nie wydać- Ulrich przetarł czoło, rękawem zadziwiająco zwyczajnej kraciastej koszuli.- Baltazar nie mógł cię zobaczyć, inaczej domagałby się wyjaśnień. Chyba nie muszę mówić ci dlaczego, prawda?- upewnił się.
-Ależ oczywiście.- Skinęłam uprzejmie głową, i głodna wiedzy  nachyliłam się w jego kierunku.
-Baltazar jest elfem. Kiedyś, gdy byliśmy jeszcze młodzi, nie można było nas rozdzielić. Byliśmy przyjaciółmi od serca i oddalibyśmy za siebie życie. Jednak to się zmieniło, gdy Volfrang mianował się królem. Zaczął werbować armię. W tym także i nas. Ja byłem skromnym chłopakiem z biednej rodziny, ale nie przeszkadzało mi to. Jednak Baltazar zawsze wstydził się swojej sytuacji, dlatego gdy Volfrang zaczął obiecywać mu bogactwa i sławę, ten w końcu  dał się zagiąć i przystąpił do niego, zaślepiony chęcią zdobycia władzy. To smutne, że po tylu spędzonych razem latach, on całkiem o mnie zapomniał…- w ciepłych brązowych oczach błysnęły łzy. Miałam wielką ochotę zadawać pytania. Jedne mniej, inne bardziej istotne, jednakże widząc mgliste spojrzenie, postanowiłam milczeć i słuchać.- Baltazar próbował nakłonić mnie bym przyłączył się do niego, jednak ja wyczuwałem w Volfrangu zło. I to zło tak głębokie, że aż można było dostrzec jego ponurą poświatę.  Właśnie w tamtym momencie zakończyła się nasza wspaniała wieloletnia przyjaźń. Ale cóż. Baltazar dokonał własnego wyboru, który uważał za słuszny i ja jako jego przyjaciel uszanowałem tą decyzję, choć miała oznaczać kres naszej znajomości.
Gdy mag kończył swoją opowieść, pijąc herbatę, którą podczas opowieści przyniosła Dominika, sama miałam łzy w oczach i walczyłam ze sobą, żeby się nie rozkleić. Spojrzałam po  swoich towarzyszach i zauważyłam, że oni mają podobnie, a zapewne słyszeli tę opowieść nie raz nie dwa.
-Ulrichu… to takie… okropne! Jak on mógł ci to zrobić? Przecież był twoim przyjacielem!- wzburzyłam się.
-Słyszałaś- uszanowałem jego decyzję, nawet jeśli była mi ona nie w smak.
Miałam ochotę kopnąć tego całego Baltazara tam gdzie boli najbardziej. Jak można tak zniszczyć przyjaźń?
-No, ale dość użalania się nad sobą.-Ulrich wstał rześko, jakby herbatka z morszczynu(która naprawdę była pyszna) dodała mu energii.- Ja idę do moich zwierząt, a wy pokażcie Jagodzie jej nowego podopiecznego.-Mrugnął do mnie, machnął ręką, sprawiając, że pusta szklanka zniknęła i wyszedł zamaszystym krokiem na podwórko.
-Jakiego podopiecznego?- nie zrozumiałam.
Bliźnięta spojrzały po sobie z szerokim uśmiechem.
-No wiesz…- Dominik objął mnie ramieniem.
- Jak mogłaś zapomnieć…- A jego siostra mnie przytuliła.
-Że czeka na ciebie SMOK!
Pacnęłam się w czoło.
-Ale jestem głupia! Faktycznie wyleciało mi z głowy. Wiec chodźmy, chcę zobaczyć tego malucha.
I ze śmiechem przeszliśmy przez kilka pomieszczeń, by w rezultacie wyjść na tyłach domu, gdzie pasły się krowy.
-Jeju! Ile Ulrich ma tych zwierząt! Przecież utrzymanie ich musi kosztować majątek!- wykrzyknęłam, gdy nad naszymi głowami przeleciała pięknie opierzona ara, goniona przez szarego, skrzydlatego kociaka. Czy ja aby na pewno uciekając z plaży nie wpadłam pod jakąś osobówkę i nie leżę teraz w śpiączce w szpitalu?
-Wierz mi, tu jest bardzo inaczej niż w świecie ludzi. Jeszcze zdążysz się przekonać- mruknął z uśmiechem chłopak.
-No, a jak zobaczysz Ceola, to będziesz dopiero zachwycona. W ogóle to cieszę się, że smoczym jeźdźcem została dziewczyna, bo kolejnego faceta w tym domu bym nie zniosła. Brrr… Domyślasz się kto musi po nich sprzątać?
-Ty?
-Tak! Właśnie ja! A pierze kto ?
-Eee… Też ty?- zaczęłam niepewnie.
-To akurat robię ja- zaśmiał się Dominik.
-Jasne- prychnęła jego siostra.
-Ej!- zatrzymałam się gwałtownie, nagle coś sobie uświadamiając.
-Co się stało?
-Zapomniałam wyłączyć żelazko…- powiedziałam, głosem takim jakbym opowiadała w lesie na biwaku straszna historię. Ogłupiała mina bliźniaków wywołała u mnie śmiech.- Nie no, tak żartuję. Tylko wydawało mi się, że kiedy wybiegłam z plaży było już grubo po czwartej, a teraz słońce jest dopiero w zenicie…- spojrzałam w górę.
- Bo tak było, kochanie- zaśmiał się Dominik, a mnie przeszły przyjemne dreszcze.
-Nie spoufalaj tak, co?- odsunęłam się od nich, bo bałam się, że usłyszą moje kołaczące serce.- Ale poważnie z tym słońcem? O co chodzi?
-Widzisz, tu czas płynie trochę inaczej. Gdy u ludzi jest noc, tu jest dzień.- Dominika wzruszyła ramionami.
-Zaraz, zaraz… Więc skoro tutaj jest dwunasta rano, to tam jest…- przeraziłam się.
- Dwunasta w nocy, tak. - potwierdził szatyn. Potrząsnęłam szopą włosów oniemiała. Daria pewnie wariuję w domu!
-Muszę wracać, siostra się pewnie strasznie martwi.
-Martwi się?- prychnął Dominik.- Już zapomniałaś co zrobiła na plaży?
Wróciły do mnie wspomnienia z popołudnia i szyderczy śmiech ludzi.  A co mi tam, za ten wstrętny kawał, do domu przez co najmniej tydzień nie wrócę. Chociaż co z Klakierkiem?
-Co zrobiła? Nie jestem w temacie…- wtrąciła zaciekawiona dziewczyna.
-Opowiesz?- poprosiłam Dominika
-Jasne, a ty się nie przejmuj. Głowa do góry.- uśmiechnął się do mnie i zrelacjonował siostrze przebieg zdarzeń. Na koniec, ta wyglądała jak burak, który zaraz kogoś zabije. Dziwne skojarzenie, ale naprawdę dokładnie tak wyglądała.
-Ależ z niej podła suka! Wybacz, że tak mówię o twojej siostrze, ale nic innego mi do głowy nie przychodzi.- Powiedziała, jednak ani wzrok, ani ton głosu nie wskazywały na fakt by było jej przykro.
-Spoko, nie gniewam się.- wzruszyłam ramionami.- To pokażecie mi w końcu tego smoka czy nie?
Pokiwali głowami i zaciągnęli mnie w kierunku czegoś co przypominało kolorem i kształtem oborę.
-Czy to stodoła?- zdziwiłam się.
-No chyba nie myślałaś, że krowy i owce trzymamy w domu?- zaśmiała się Domi.
-Szczerze, to w ogóle się nad tym nie zastanawiałam.
Wnętrze obory pachniało sianem, kurzem i, nie oszukujmy się, obornikiem. Jednak był to całkiem przyjemny zapach, w połączeniu z tymi wszystkimi puchatymi zwierzętami, które otaczały nas zewsząd.
Nie zdążyłam się dobrze rozejrzeć po wnętrzu, bo coś wielkiego i białego wyskoczyło na mnie ze stogu siana w kącie.
Grzmotnęłam plecami na trawę, szamocąc się ze stworem, który wczepił się pazurami w moje ubranie i usilnie próbował mnie polizać.
Nad sobą słyszałam śmiech bliźniaków, choć mnie do śmiechu nie było. Leżałam na brudnej ziemi, przygnieciona przez coś bardzo ciężkiego, co w dodatku niszczyło moją ulubioną-i dodajmy, że jedyną- aukienkę!
-Hej, Ceol, spokój! Jeszcze zdążysz się nią nacieszyć!- Dominik chwycił stwora pod pachy i ściągnął go ze mnie, ku mojemu ogólnemu zadowoleniu.  Wstałam, otrzepałam się i spojrzałam na to, co w rękach trzymał chłopak i oniemiałam.
-No, no, wcale nie taki malutki- gwizdnęłam. Dość dużych rozmiarów, biały smok wiercił się w ramionach czarnowłosego. Miał łuskowate ciało i małe skrzydełka, które wyglądały wręcz śmiesznie nie nieproporcjonalnie w stosunku do reszty ciała. Na długiej szyi osadzona była mała podłużna głowa, przypominająca jaszczurkę. Po jej bokach widniały strzeliste uszy, po których obwodach biegły małe wypustki. Smok miał też długi ogon, na którego końcówce widniał ostry jak grot strzały, kolec.
Jego oczy zaś były czysto błękitne, a źrenice miały podłużny kształt jak u kota. Wokół oczodołów osadzone były jakby diamenciki, które tworzyły zawiły wzór okalający całą czaszkę.
-Poznaj swojego smoka- oto Ceol.- przedstawiła Dominika.
-Chcesz go potrzymać? Bo mnie się strasznie wyrywa…
Niepewnie skinęłam głową. Chłopak wyciągnął do mnie ramiona i smok bez protestów zamachał skrzydłami i już po chwili opierał głowę na moim ramieniu. Był strasznie ciężki, ale miły w dotyku i przyjemnie chłodny.
-Nazwałaś go Ceol… Czy to coś znaczy?- zapytałam.
- Tak, to po irlandzku ,muzyka‘.
-,Muzyka’? Czemu tak?
-Spójrz na jego grzbiet.-polecił Dominik.
Wykonałam polecenie. Na całej długości ciała malucha wiodła czarna pięciolinia, na której w różnej odległości widniały nuty i mnóstwo innych muzycznych symboli o których nie miałam pojęcia.  Cały wzór falował i bujał się, jakby w rytm jakiejś melodii, której my nie słyszeliśmy. Wyglądało to niesamowicie. Ale tutaj wszystko tak wyglądało. Dajmy na to krowę o pięciu ogonach i oślich uszach, która patrzyła na nas bez większego zainteresowania, żując trawę. Łuskowaty stwór szczęknął zębami i lekko otworzył pysk ukazując lśniące kły.
-Piękny… naprawdę…
-Może i piękny, ale spójrz co zrobił z twoją sukienką! Mały łobuz!- Domi z oburzeniem spojrzała to na mnie to na smoka.
Odczepiłam od siebie stworzenie i odłożyłam na stóg siana, w którym wcześniej spał. Smok rzucił na mnie okiem, rozdziawił szeroko paszczę z dwurzędem zębów i wysunął dugi, rozdwojony jak u węża jęzor, po czym umościł się wygodnie i znowu zasnął.
-Czuję się ignorowana.- prychnęłam
-Musi odpocząć, szedł tutaj bardzo długo, a jest jeszcze taki młody!
-Kto ma ochotę na lody?- zaproponowała dziewczyna.
-Ja!- wykrzyknęliśmy zgodnie i śmiejąc się ruszyliśmy powrotem do domu. Przez resztę dnia nawet nie pomyślałam o Darii. Całe szczęście, że rodzice są na miesięcznej wycieczce i wrócą dopiero w sierpniu.
Miałam tylko nadzieję, że gdy jutro się obudzę nie będę od nowa w swoim własnym, nudnym łóżku.
________________________________________

Całkiem zacne, nieprawdaż milordzie *u*?  Mam nadzieję, że nie najgorzej ^^

9 komentarzy:

  1. Mi się podoba :). Ale taka jedna uwaga... czy Jagoda nie powinna mieć na sobie sukieki? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Jestem Directionerką z bloga Szalonej Marzycielki. Chciałabym Ci powiedzieć (a raczej napisać :P ) Ze masz talent do pisania takich opowiadań! Pisz dalej,bo ja będę z zapartym tchem śledzić Twój super fajny blog.! Sama piszę opowiadania (ale do zeszytu) i uważaj żebyś nie straciła tej weny jak kiedyś ja,bo wtedy jest najgorzej!! 3 tygodnie temu u mnie wena wróciła i jest spoczko :-) Ok tylko tyle chciałam Ci napisać Kochana Wredna Zołzuniu. Papa!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Melyonen święta racja! W ogóle mi to umknęło O.O To chyba dlatego, że na początku dnia była ubrana inaczej i całkiem zapomniałam, że na plaże założyął sukienkę... Zaraz to naprawię!
    Directionerko dzięuję bardzo, lejesz mi miód na serce, nawet jeśli jest on trochę przesłodzony, ale i tak bardzo miły ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, przeglądałam Twoje "Tu zaglądam" i zauważyłam w nim mojego bloga. Niestety jeszcze przez długi czas nie będzie można na nim ujrzeć mojego opowiadania. Poprostu kiedyś stwierdziłam, że to co piszę nie nadaje się do publikowania i skasowałam opowiadanie. Teraz piszę nowe, ale obecnie zamieszkuje ono mój zeszyt. Wolę najpierw napisać kilka rozdziałów i upewnić się, że utrzymują odpowiedni poziom, niż pisać na szybko, żeby zdążyć z nową notką. Bardzo się cieszę, że zainteresowałaś się swoją fanką, ale blog służy mi narazie tylko do obserwowania blogów, które czytam (między innymi Twojego :D). Gdy opublikuję prolog do mojego opowiadania napewno Cię powiadomię :)
    Pozdro :)
    Melyonen

    OdpowiedzUsuń
  5. Spoko, ale wiesz, ja też lubię być na bieżąco, dlatego jak coś dodasz, to będe z góry wiedziała ;) Ja też to opowiadanie pisałam najpierw w wordzie, a po piątym rozdziale postanowiłam założyć bloga :D I na razie jestem w trakcie pisania rozdziału 8 A twój blog dodałam, bo mimo braku notek uznałam, że masz prześliczny szablon i fajny napis na belce. Sama wymyślałaś, czy to cytat? Bo można powiedzieć, że poruszył mnie do głębi *u*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej a mam pytanie, czy u ciebie na komputerze mój szablon jest rozjechany czy normalny? Bo ja mam notebooka i dopiero jak pomniejsze obraz do 80% to staje sie normalnie

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję :). Napis to cytat, ale nie wiem czyj, bo znalazłam na jakiejś stronie (nie pamiętam już gdzie). I wiesz co? Chyba postaram się znaleźć więcej czasu na pisanie, bo tak mnie zmotywowałaś :D. Tylko nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego, bo na pewno nie będzie tak dobre jak Twoje opowiadanie (Nie, nie zaprzeczaj. Nie wiem, czy ty też automatycznie jak niektórzy reagujesz na takie stwierdzenie zaprzeczeniem itp, ale nie lubię takiej bezcelowej gadaniny typu "nie, ty jesteś ładniejsza! nie prawda, tylko tak mówisz!" itd. Jeżeli tak nie reagujesz, to przepraszam za niepotrzebne zawracanie głowy :p). Jeżeli chodzi o Twój szablon, to na moim kompie się nie rozjeżdża.
    Pozdro :)
    Melyonen

    OdpowiedzUsuń
  8. To super, nawet nie wiesz jak sie cieszę! Fajnie czasem przeczytać coś fajnego ^^ a to będzie coś w stylu fantasy, fanfic czy takie w realu jeśli można wiedzieć? Masz juuż koncepcję, czy idziesz na żywioł, jak ja ? :D No, skoro nie chcesz zaprzeczenia, to proszę:
    Oh, naprawdę? Ja też uważam, że jest świetnie, a przynajmniej nie najgorzej ;P (Ale ty jesteś ładniejsza (XuX) ) Uf to dobrze, że szablonik jest w całosci, ja mam pewnie za mały obraz po prostu ;) POzdrawiam cieplutko i czekam na pierwszy rozdział(no, prolog, ewentualnie ^^)

    OdpowiedzUsuń
  9. To będzie fantasy i myślę, że jak napiszę 5 rozdział, to opublikuję prolog. Koncepcję mam (u mnie zawsze się zaczyna od koncepcji i na koncepcji często się kończy :p). Biorę się za czytanie Twojego nowego rozdziału :).
    Pozdro
    Melyonen

    OdpowiedzUsuń